Realny Realny
2217
BLOG

Kaczyński, ty nigdy nie zrozumiesz prof.Bartoszewskiego

Realny Realny Polityka Obserwuj notkę 113

Pewnego dnia, a byłem wówczas uczniem liceum, pod nasz dom podjechała karetka pogotowia. Zaraz za nią straż pożarna i milicja, które z oczywistych względów wywołały powszechną sensację. A powód był niewinny. Od jakiegoś czasu mieliśmy z bratem laboratorium w piwnicy. Nie rozpisując się długo powiem, że podczas chwilowej nieobecności brata musiałem coś „źle zrobić”. Brat wyciągnął mnie omdlałego, ognia prawie nie było, za to dymu mnóstwo. Ta z pozoru błaha historia okazała się być niezwykle istotną jakiś czas później. Pewnego razu, przed wejściem do domu, napotkany sąsiad zapytał ojca – czy chłopcy znowu zaczęli bawić się w chemików, bo w piwnicy jakoś tak śmierdzi chemią.
Jeszcze przed północą wynieśliśmy cały sprzęt, farby, wałki, woskówki, ramki i stosy papieru w inne miejsce. Przed obiadem następnego dnia, dwóch esbeków zatrzymało ojca na 48 godzin, pewnie zrobili to ze złości, gdyż niczego nie znaleźli po rewizji w domu i piwnicy. A sąsiada lubiliśmy mieć na oku, tak jak on nas, zwłaszcza wtedy, gdy ktoś przyjeżdżał lub cos się innego u nas działo.  
-----------------------------------------------------
Farba drukarska miała swój charakterystyczny zapach wnikający w odzież, włosy, a nawet skórę. Godzinami drukując na ramce i przebywając w zamkniętym pomieszczeniu, nasiąkało się nim niemal do kości. Nie pomagała nawet woda brzozowa, którą po umyciu i przebraniu spryskiwało się od stóp do głów. Zwiększała tylko podejrzliwe spojrzenia przechodniów lub współpasażerów autobusów, przecież ze względu na młody wiek nie mogliśmy uchodzić za wielbicieli brzozówki. Ten ciągnący się za nami charakterystyczny zapach towarzyszył również w akademiku. Wyraz twarzy niektórych kolegów nie pozostawiał złudzeń – też go czuli. Sam się dziwię, dlaczego tylko trzy razy zdarzyło się, że gdy wracaliśmy z zajęć do pokoju, odkrywaliśmy jednoznaczne ślady esbeckich przeszukiwań.
-----------------------------------------------------
Jedno z naszych lepszych miejsc, gdzie drukowaliśmy bibuły, stanowiło mieszkanie kolegi, którego ojciec pracował jako maszynista kolejowy. Często robił długie trasy, całodobowe a nawet kilkudniowe, było więc regułą, że spał o różnych porach. Dlatego zasłonięcie jednego okno w ich mieszkania w biały dzień, nie budziło podejrzeń sąsiadów. Mogliśmy bezpiecznie robić swoje przy opuszczonych zasłonach.
-----------------------------------------------------
Wchodząc do tramwaju z plikiem ulotek pod kurtką, najpierw przechodziło się całą długość wagonu bacznie obserwując twarze pasażerów. Jeżeli choć jedna wydała się być znajomą, dawało się znak kolegom, że tutaj nie. Czasem był taki tłok, że trzeba było dwa razy przejść, pewność musiała być stuprocentowa. Twarze podróżnych obserwowało się do czasu, aż zobaczyłeś kolegę i jego akceptujący ruch głową i odwzajemniłeś tym samym.
-----------------------------------------------------
Jednym z dość bezpiecznych i jednocześnie skutecznych sposobów rozkładania ulotek było na tzw. „alberie” albo „sedesy”. Nazwy pochodziły od albańskich papierosów Arberia i DS. Choć ohydne w smaku, były dostępne w wolnej sprzedaży i miały najistotniejszą zaletę – rozżarzone kilkoma szybkimi sztachami paliły się same aż do filtra. Praktyczność zestawu, zainstalowanego w iście saperskim stylu,: ulotki+wełna lub żyłka+papieros, była dużym atutem,dawała wystarczającą ilość czasu na bezpieczne oddalenie się i gwarantowała skuteczność co najmniej 9/10. Ten fakt pozwalał zachować pełne bezpieczeństwo własne wynikające z braku bezpośredniego kontaktu z odbiorcami. Słyszeliśmy o wielu przypadkach, w których chłopaki rozdając ulotki w tłumie osób, łapani byli nie tylko przez tajniaków, ale również przez gorliwych obywateli - pragnących spokoju społecznego.
Pewnego razu, przed kolejną akcją na jednym z osiedli, metoda sedesowa sprawdzała się doskonale na klatkach schodowych i dachach, zorientowaliśmy się, że nie zabraliśmy papierosów. Postanowiliśmy je kupić już na miejscu w osiedlowym kiosku. Nie wiem co nas zdradziło, ale pani kioskarka zapytała ze złością – znowu będziecie śmiecić ulotkami. Rezygnując z naszych zamiarów na tym osiedlu, dopisaliśmy kolejną regułę do kodeksu bezpieczeństwa.
-----------------------------------------------------
To tylko kilka przykładów z życia kogoś takiego jak ja, małego trybiku wielkiej machiny - opozycji. Jednak nie tak dużej i powszechnej, aby nie dostrzegać, że to nie wyłącznie milicjant stał na każdym rogu polskiej ulicy, nie tylko tajniak odchylał firankę chcąc dostrzec co sie dzieje, że nie każda  para oczu, bacznie obserwująca wszystkich i wszystko, była zatrudniona na oficjalnym etacie w SB. I ten fakt właśnie, jego uświadomienie sobie, wywołuje najwiekszy strach. Bo ludzie chcą po prostu żyć, możliwie normalnie i najlepiej jak się da, nie ma się prawa mieć o to do nich pretensji.  

Kiedy natomiast czuję się silny ucisk na przedramionach obu rąk albo metal na nadgarstkach, to miejsca na strach nie ma, już nie ma, zostawia się go po drugiej stronie tych cholernych, metalowych drzwi. 
Przestając się bać  zapomina się również o jakichkolwiek innych uczuciach, bo trzeba stać się kamieniem, i to możliwie najszybciej.

Wszystko, o czym  napisałem powyżej, działo się w latach osiemdziesiątych.
W latach, w których wydarzenia nie są porównywalne nawet w najmniejszy sposób z tymi z okresu wojny i okupacji hitlerowskiej, o których mówił profesor Bartoszewski.

Dla Kaczyńskiego i jego wyznawców to bez znaczenia.  On nie zna żadnych z nich , oni też nie, on wydaje komendę, horda szczeka.

Bo Kaczyński zawsze będzie tam gdzie jest i z tymi ludźmi, z którymi jest, nigdy więc nie zrozumie myśli kogoś takiego, jak profesor Bartoszewski.

 Zakończę słowami Władysława Bartoszewskiego wypowiedzianymi jakiś czas temu:
"Kiedy ktoś mnie po pijaku obrzyga w autobusie, to nie jest obraza. To jest obrzydliwość. Nie każdy może mnie obrazić. Prezes PiS nie ma życiorysu, który by mu na to pozwolił. Jestem ponad to."

 

Realny
O mnie Realny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka